9. Prezentacja rodzinie czy zmiana barw?
Jean związała włosy w kucyk i podskoczyła kilka razy w miejscu. Jak zwykle przyszła godzinę przed treningiem, żeby poćwiczyć indywidualnie... z Sebastianem.
Młodszy Vazquez kończył wiązać korki i zerknął na siostrę. Oboje mieli na sobie czarne, treningowe stroje Realu Madryt. Ich osobiste treningi stały się już ich tradycją. Ćwiczyli razem od dobrych kilku lat i dzięki temu dogadywali się bez słów.
Sebastian kopnął kilka razy piłkę do Jean i nagle zatrzymał ją przy nodze.
-Widzę, mów - mruknął i jego błękitne oczy uważnie spoglądały na dziewczynę.
-Co myślisz o tym ślubie? - szepnęła.
-Porażka - wzruszył ramionami. - Rema nie jest babcią i nigdy nie będzie chociażby nie wiem jak chciała.
-Jak Dani w Barcelonie protestował przeciwko ślubowi to się nic nie odezwałam... - zrobiła skłon. - To przecież nie moja sprawa. Może Rema myśli inaczej niż my? My mamy przy sobie rodziców, którzy traktują nas jak dzieci, a dziadkowie inaczej podchodzą do Remy?
-Przestań pierdolić takie gówna! - zdenerwował się. - Rema jest wpatrzona w babcię jak w obrazek i to jest jej błąd! - zaczął podbijać piłkę. - Skoro tak kocha Ramireza to mogła poczekać z tym ślubem.
-Tylko, że nie chciała - wzruszyła ramionami.
-Może go sobie kochać i co tam tylko chce, ale dla mnie to zawsze będzie Cules - warknął. - Powiedźmy sobie to raz na zawsze, Jean - spojrzał na nią. - Dla ciebie też.
-Lubię go...
-Ale cie nie porywa, Negro. Mnie też nie. Ot, barcelońska przybłęda i już.
-Ma grać w Realu - szepnęła, a Sebastian zamarł.
-Kurwa, może jeszcze ze mną w drużynie! - wściekł się.
-Nie bulwersuj się tak, młody - mruknęła. - Nie jesteś na stałe w pierwszej drużynie i ciągle będziesz wracał do Castilli.
-Jebany Cules - zacisnął usta.
-Widziałeś barcelońskiego szmatławca? - mruknęła.
-Widziałem - sapnął. - Tak sobie gdybają, a nawet nie wiedzą ile w tym gównie jest prawdy! Rema chce być babcią, ale zapomniała o jednym.
-Czym?
-Kim. Roberto - uśmiechnął się delikatnie. - Babcia całe życie kocha jednego faceta, a Rema? Przez półtora roku dla zabawy była z Roberto?
-Mówiła, że go kocha... - Jean w skupieniu patrzyła na Sebastiana.
-Jak dla mnie to nasza siostrzyczka właśnie zrobiła największy błąd swojego życia. Pożarła się z Gonzalezem, rozstali się, niby o sobie zapomnieli, w jej durnym łbie utworzyła się myśl, że nic dla niej nie znaczy, pojechaliście do Barcelony, spotkała tam Ramieza i nagle stwierdziła, że to facet dla niej! - pstryknął palcami.
-Chcesz mi powiedzieć, że Rema wcale nie kocha Alexa?
-Rema kocha tego Alexa, którego znała podczas wakacji, mała. Nie wie jaki jest w czasie innych pór roku. A Roberto? Znamy się od dziecka, chyba żadne z nas tak dobrze nie zna Remy jak on.
-Sebastian, Rema jest żoną Alexa, a Roberto to jej były. Tyle - rozłożyła ręce.
-Żebyś się jeszcze nie zdziwiła.
-A niby legenda babci, że Los Blancos kocha tylko raz?
-A co jak Los Blancos pokochało już Los Blancos, ale wmawia sobie, że jednak Cules jest ważniejszy?
-VAZQUEZ! NEGRO! ALBO TRENUJECIE ALBO WON! - wydarł się Enzo Zidane, trener pierwszego zespołu, który zawsze z uwagą śledził ich poczynania o ile czas mu na to pozwalał.
-Zostawmy to. To nie nasz interes - mruknęła Jean.
-Podanie z lewej! - krzyknął Sebastian i zaczęli grę.
Mając przy sobie Alexa byłam szczęśliwa. Właśnie spoglądałam jak mój mąż robi mi kawę.
-Proszę - podał mi kubek z parującą cieczą. - Śliczna jesteś - pocałował mnie w usta. - Jedziemy dziś na Bernabeu?
-Tak - pokiwałam głową i zerknęłam na swój telefon. - Jesteś najpierw umówiony w Valdebebas na badania lekarskie, a wieczorem na stadion. Załatwimy formalności i będziesz moim Królewskim - uśmiechnęłam się szeroko.
-Pojedziesz ze mną?
-Nie mogę - zerknęłam na zegarek. - Za godzinę mam trening. Jean z Sebastianem pewnie już ćwiczą.
-Bez ciebie? - poruszył zabawnie brwiami.
-Ramirez - syknęłam i wstałam. - Widzimy się w Valdebenas. Może urwę się z treningu i pogadamy. Mój mężu - pogłaskałam go po policzku.
-Kocham cię, wiesz? - wpił się w moje usta.
-Wiem - puściłam mu oczko i wyszłam.
Trening minął mi błyskawicznie.
-Hernandez, Negro, Gonzalez i Vazquez. Dwa na dwa. Migiem - Enzo Zidane zagwizdał w swój gwizdek. Popatrzyłam zdumiona na Jean, ale na nasze boisko właśnie wpadał roześmiany Sebastian (który od swojego debiutu trenuje jedynie z pierwszą drużyną), a tuż za nim szedł Roberto Gonzalez. Nasz klasowy kolega, wnuk legendarnego Raula i nie mniej sławnego Xabiego Alonso... Tak przypadkiem mój były chłopak. Udowadniałam sobie i światu, że oprócz Alexa jeszcze ktoś może być dla mnie ważny.
-Hej, Negro, Rema - uśmiechnął się delikatnie Roberto, a moje serce niespodziewanie przyśpieszyło.
-Hej - odpowiedziałam i podeszłam do Enzo. - Jakie składy?
-Ty z Roberto, Jean z Sebastianem - klasnął w dłonie.
-Czemu? - wzięłam się pod boki.
-Bo tak, Hernandez. Jakiś problem? - popatrzył na mnie uważnie.
-Żadnego, pełna profeska - burknęłam.
Rozegraliśmy niemal idealny mini meczyk. Pomimo tego, że rozstałam się z Gonzalezem na boisku nadal byliśmy jednym ciałem i jedną duszą. Nie musiałam mówić, on wiedział co chcę zrobić.
-Jak Ramirez? - spytał trener, gdy sprzątaliśmy piłki.
-Spoko. Podpisuje umowę. Jak jego badania? - zainteresowałam się.
-Dobrze - pokiwał głową.
-A moje sprawozdania?
-Perfekcyjne - uśmiechnął się. - Mam nadzieję, że trener Barcy za dużo się od ciebie nie nauczył.
-Nigdy! - zaśmiałam się.
-Przywiozłaś tylko Culesa z wojaży. I po co on nam? - spytał Roberto. Krew mnie zalała. Na szczęście Jean odeszła kłócąc się z Sebastianem, a Enzo poszedł za nimi. Zostaliśmy sami.
-Żebyś miał w końcu konkurencję, Gonzalez. Może i masz instynkt, ale nie jesteś swoimi dziadkami! - warknęłam.
-Wiesz, że jestem lepszy niż Raul i Xabi - założył ręce na piersi. - A Ramirez?
-Nie interesuj się Ramirezem!
-Mam nadzieję, że nie wdał się w swojego dziadka, bo marny nasz los - odparował.
-Jest całkiem inny niż myślisz! - fuknęłam i stanęłam naprzeciwko niego. Ciemne oczy, prawie czarne, kasztanowe włosy i ironiczny uśmiech. Cały Roberto!
-A jaki ma być, mała? Tak okręcił cię sobie wokół palca, że nawet nie widzisz co robisz - szepnął i zbliżył się jeszcze bardziej. Patrzyłam mu odważnie w oczy i czułam jego oddech na swojej twarzy. Coca-cola, nawet na treningu to żłopie! Jednak nic co sobie wmawiałam nie sprawiło, że moje biedne serce przestało łomotać jak szalone, w brzuchu... Proszę, nie!
-Doskonale wiem co robię, a tobie nic do tego! Moje życie, moja sprawa! - wkurzyłam się.
-Rema - popatrzył na mnie poważnie. - Cules, który przechodzi do Realu Madryt to samobójca. Doskonale to wiesz. Ramirez nie jest ani tak dobry, ani go z Barcy nie wyganiają. Ktoś kto decyduje się na taki krok chce kariery, skarbie. Jednak musi sobie zyskać przychylność Bernabeu. A jak może sobie je zyskać? Proste - pstryknął palcami. - Podbijając serce kogoś kto jest kochany przez kibiców... - urwał, a gdy się nie odezwałam westchnął i pokręcił głową. - Dalej nie łapiesz? Szukałaś w Barcelonie karierowicza, który chciał uciekać. Nie tylko go przywiozłaś, ale rozpętałaś skandal, gdzie wszyscy wiedzą, że znowu jesteście razem.
-Chcesz mi powiedzieć, że... - słowa uwięzły mi w gardle.
-Tak, właśnie to. Twój kochany Alex cię wykorzystuje, Remi. Kibice cię kochają za babkę, za to skąd pochodzisz, za to jak grasz i dzięki temu co robisz dla klubu, za mnie, królewno. Byliśmy marzeniem każdego kibica. Idealny Los Blancos i idealna Los Blancos. Czegoś takiego jeszcze Królewscy nie widzieli i my kreowaliśmy ich wyobrażenia. Ramirez wchodzi w to wszystko z buciorami i ufa, że wyciągniesz go z bagna, bo jesteś Remą Hernandez!
-O, Boże - nieświadomie oparłam rękę na jego piersi. - To nie może być prawda! - wyszeptałam i wtuliłam twarz w jego szyję.
-Mała, nic nie jest jeszcze stracone. Bernabeu go wygwiżdże, złamie się pod presją i w zimie go opchnął - pocałował mnie we włosy.
-Muszę z nim pogadać! - zdecydowałam błyskawicznie. - Wykastruję go widelcem jak to prawda!
-Rema - złapał mnie za rękę, gdy chciałam już odejść. - Rema - uważnie spojrzał mi w oczy.
-Czego? - fuknęłam.
-Hernandez - warknął i ujął moją twarz w dłonie zmuszając mnie do patrzenia wprost w jego czekoladowe tęczówki. - Co zrobiłaś? - wyszeptał. Był to taki szept, że po plecach przeszedł mi dreszcz. Pełen strachu, obawy, a jednocześnie wściekły.
-Nic - mruknęłam.
-Remi - zbliżył swoją twarz do mojej. - Byłem głupi i zapatrzony w siebie... - urwał i oparł swoim czołem o moje. Dłonie opuścił wzdłuż ciała i westchnął. - Jestem głupi i zapatrzony w siebie - poprawił się. - Tylko przy tobie jest mi łatwiej być dobrym.
-Robertito - pogłaskałam go pod brodą. - Zawsze będę z tobą.
-Puszczając się z Ramirezem? - odpalił. Uniosłam dłoń z zamiarem strzelenia go z liścia, ale ją złapał.
-Zostaw mnie! - chciałam się wyrwać.
-To nie jest koleś dla ciebie i dobrze to wiesz. Alex Ramirez, z którym doskonale bawiłaś się w każde wakacje to nie jest już ten sam chłopak, Remi! - powiedział poważnie i objął mnie rękami w pasie. Swoje dłonie położyłam na jego torsie. - Przepraszam - spuścił głowę.
-Jakbym cie nie znała to może bym się ciebie przestraszyła, ale Robertito... - urwałam.
-Zależy mi na tobie, Rema - wyprostował się. Wyglądał dostojnie i godnie. Był potomkiem wybitnych Los Blancos i widać to było w każdym jego ruchu. - Jestem z tobą więcej dni niż ty widziałaś się z Ramirezem. I co?
-Czasem traktujesz mnie jak szmatę i tym chcesz udowodnić mi, że ci zależy? - burknęłam.
-Wiesz, że się staram...
-Może kiedyś jakaś dziewczyna sprawi, że będziesz potrafił opanować jęzor, ale to nie jestem ja. Odwieziesz mnie do domu?
-Tak - pokiwał głowa, ale nie powiedział nic więcej. Wiedział, że mam rację.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bowe jak ten Sebastian dobrze prawi *_* takimi mądrościami sadzi, że aż czytam gio z zachwytem jak Nędzników :D
OdpowiedzUsuńPowiedz ty mi, co ja mam napisać w komentarzu skoro swoje zdanie na temat każdego wersu wysyłałam Ci na GG (really nie masz mnie dość? O.o) . I na dodatek Cię maltretuje ... oh zła ja. Oczywiście ja jestem w teamie Roberto i do końca się tego nie zrzekne! :D Jak można nie chcieć potomka idealności TEGO Raula i TEGO Xabiego Alonso. Toż to ideał *_*
a ja jestem w teamie Alexa;p
OdpowiedzUsuńNie lubię Gonzaleza, jestem za Alexem xD
OdpowiedzUsuń