5. Alex Ramirez i NOWA dama serca?
Rano obudził mnie szelest papieru. Otworzyłam oczy i się przeciągnęłam.
-Hej - powiedziałam do Alexa i pocałowałam go w nagie ramię.
-Hej - uśmiechnął się. - Jesteś moją nową damą serca, wiesz? - zaśmiał się.
-Co? - wyrwałam mu z rąk gazetę i spojrzałam na okładkę. - A to szmaciarze! - warknęłam.
-Robimy zakłady kiedy się zczają? - przytulił się do mnie i zaczął całować mnie po szyi.
-Im później tym lepiej. Twój? - rozejrzałam się, bo gdzieś dzwonił telefon.
-Mój! - zerwał się i ruszył na poszukiwania. - Tak? - wszedł do sypialni i stanął w drzwiach. Prezentował się cudownie. Opalony, umięśniony i uśmiechający się tylko do mnie. - Nie, Ines - skrzywił się i opadł na łóżko obok mnie. - Nie chcę, żebyś przychodziła - westchnął. - Tak, widziałem gazetę i co?... Nie, wybacz, tylko winni się tłumaczą, a ja się tak nie czuję... Nie mam żadnej nowej miłości... Ogłuchłaś? Nie mam! - fuknął. - Nie będę z tobą teraz rozmawiać. Cześć - rozłączył się.
-Kłamczuch - klasnęłam w dłonie.
-Nie! - zaczął mnie łaskotać. - Nie mam nowej miłości - zawisł nade mną. - Ciągle mam tą samą, niezmiennie od lat - pocałował mnie.
-Popatrz! To jak u mnie! - roześmiałam się. - Znając ciebie to wstałeś rano, kupiłeś gazetę, kilka bułek i już, prawda? - pogłaskałam go po policzku.
-Prawda - pokiwał głową.
-Ubieraj się! - zerwałam się. - Jemy śniadanie i na trening! - ruszyłam pod prysznic.
Po treningu udaliśmy się znowu do jego mieszkania. Może to zabrzmi głupio, ale czułam się jak narkomanka. Potrzebowałam go cały czas, wystarczyło, że czułam ciepło jego ciała obok mnie i było mi dobrze.
Gdy spokojnie siedziałam na kanapie i przełączałam kanały, a Alex leżał na dywanie pode mną i zajadał się mandarynkami ktoś zadzwonił do drzwi.
-Nie ma nas - mruknął.
-A może to coś ważnego? - wstałam.
-Mała, mówię ci, że nie - westchnął. - Ale jak chcesz - wzruszył ramionami.
Ruszyłam do drzwi, ale zanim je otworzyłam to przejrzałam się w lustrze. Miałam na sobie swoją reprezentacyjną koszulkę, którą zostawiłam u Alexa dwa lata temu. Miała na plecach szóstkę i napis "REMA". Rozczulił mnie tym, że nadal ją miał.
-Tak? - otworzyłam i przewróciłam oczami. - Siema, panie Sanchez! - przywitałam się.
-Pewnie! - wrzasnął Alexis Sanchez i wparował do środka. - Alexander, co to ma znaczyć?! - ryknął na wnuka, gdy dotarł do salonu.
-Ale co? - Alex nawet nie wstał. Usiadłam na kanapie po turecku i uśmiechnęłam się do tego starego capa.
-To! - wskazał na mnie. - Zaakceptowałem Ines, bo to dobra i pracowita dziewczyna! Nawet w najśmielszych snach nie spodziewałem się, że ta madrycka czarownica powróci! - darł się.
-Słuchaj! - brunet zerwał się z podłogi. - Sądziłem, że wiele lat temu wyjaśniliśmy sobie pewną kwestię. - Stanął naprzeciwko dziadka. - Przypomnieć ci kiedy? - warknął. - W momencie, gdy miałem siedemnaście lat i dostałem powołanie do narodówki. Powiedziałeś "nie". Schowałem ogon pod siebie i pomyślałem sobie "spoko, nie, to nie". Rok później dostałem znowu powołanie. Tylko, że do Hiszpanii i Chile. Kazałeś wybrać Chile...
-Ale ta zaraza namieszała ci w głowie i nie posłuchałeś! - wskazał na mnie palcem.
-Będę jej za to wdzięczny do końca życia - syknął. - Rządziłeś mną jak chciałeś, ale już dawno się to skończyło. Nie zagrałem dla Chile i nie zagram! Nie będę chodził z kimś kto ci się podoba, a mnie nie! Nie będę mieszkał z tobą, żebyś mi pierdolił non stop jakieś pierdoły! Jeszcze tylko zmienię klub i wszystkie decyzje jakie za mnie w życiu podjąłeś będą historią! - zdenerwował się. - A Ines to nigdy nawet nie poznałeś i nie poznasz. Nie masz kogo! - dodał.
-Alexander - Alexis wysilił się na spokój. Sprawiał wrażenie jakby słowa bruneta nawet do niego nie dotarły. - Rema nie jest odpowiednią dziewczyną dla ciebie. Jedyne czego ona w życiu chce to władzy, ale nie byle jakiej. Chce władzy w Realu. Dokładnie takiej jaką ma jej babka! Tylko ma więcej do udowodnienia niż Reza! Wybacz, ale ty nie dasz jej tego czego chce. Gonzalez jest jedynym odpowiednim dla niej facetem!
-Gonzalez? - Alex na chwilę stracił rozpęd, a mnie szlag trafił. Po co on to wyciąga?!
-Roberto Gonzalez, jej były chłopak. Wnuk Raula, genialny gówniarz, który już robi z pierszą drużyną Realu co chce, świta?
-I co z tego? - fuknął.
-Alex! - zerwałam się i chwyciłam go za rękę. - Idź się przejdź - pogłaskałam go po policzku. - Pogadam sobie z twoim dziadkiem.
Patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu, a potem skinął głową i wyszedł.
-Siadaj - wskazałam fotel a sama spoczęłam na kanapie. - Nienawidzisz mojej babci, bo dała ci kosza. Uważasz, że dla niej najbardziej liczy się Real. Co ci powiedziała jak kazała spadać? Że Real jej na to nie pozwala czy to, że ma męża?
-Męża - mruknął.
-Wychowała mnie, panie Sanchez. Mam wiele jej cech i przyzwyczajeń. Wpoiła mi nie tylko miłość do klubu, reprezentacji, ale też to, że kochać mogę tylko raz. Mój dziadek pokochał babcię jak miał czternaście lat... - wstałam. - Ja twojego pańskiego wnuka jak miałam piętnaście - uśmiechnęłam się i wyszłam. Nie chciałam, żeby powiedział coś jeszcze... A mógłby powiedzieć i to całkiem sporo.
-Rema! - krzyknął za mną Alex. - Nie pozabijaliście się? - objął mnie ramieniem.
-Nie - przytuliłam się do niego. - Nie ważne co mu powiesz, on i tak będzie miał to gdzieś.
-Mam propozycję - zamachał mi przed nosem jakoś kopertą. - Javi Aberto robi jutro urodzinową bibę i zaprosił całą drużynę.
-Nie jestem drużyną - odsunęłam się trochę.
-Plus osoby towarzyszące - uśmiechnął się szelmowsko. - Zapraszam cię - podał mi kopertę.
-Alex Ramirez?! - wrzasnął ktoś. Alex podniósł głowę i uśmiech z jego twarzy natychmiast zniknął.
-Paparazzi - szepnął.
-Nie gadaj! - odwróciłam się i dostrzegłam kilku facetów z aparatami, którzy biegli w naszym kierunku.
-Wsiadaj! - wyjął z kieszeni kluczyki i wskazał mi czarne, terenowe Audi.
Niewiele myśląc otworzyłam drzwi od strony pasażera i usiadłam. Alex zajął miejsce za kierownicą i ruszył z piskiem opon.
-Myślisz, że widzieli? - wysapałam.
-Mnie tak, ciebie nie wiem - wzruszył ramionami.
-Zdjęć nie robili - odetchnęłam głęboko.
-Podejrzewam, że to dlatego, że ich wcięło na widok twojej koszulki - spojrzał na moją bluzkę. - Na plecach masz napis. Sądzisz, że któraś moja laska byłaby tak pomysłowa, żeby chodzić w czymś co ewidentnie należy do ciebie? - roześmiał się.
-Mają nas - pokiwałam głową.
Przystojny brunet z niespotykanym u niego spokojem przeglądał prasę. Jego brązowe oczy z uwagą przebiegały po literkach. Siedział w pokoju relaksacyjnym w Valdebebas i miał na sobie jedynie czarne spodenki z herbem Realu Madryt wyszyte na nogawce.
-Siemka, ziom! - Do pokoju wparował Sebastian Vazquez, wnuk Rezy Gutierrez o czym nigdy nie dał nikomu zapomnieć. Był dokładnie tak samo dociekliwy i wszystko wiedzący jak babcia. Od kilku dni codziennie trenował z pierwszą drużyną, chociaż oficjalnie wciąż był zawodnikiem Castilli.
-Nie spoufalaj się, plebsie - mruknął brunet. Był od Sebastiana cały rok starszy, ale z pierwszą drużyną był od dwóch lat, rok temu wywalczył miejsce w jedenastce. Tylko on wiedział ile włożył w to wysiłku, dlatego teraz miał w duszy, gdy mówiono, że jest rozpieszczonym smarkaczem, a miejsce w drużynie ma jedynie przez rodzinne koneksje. Znał prawdę i tylko to się dla niego liczyło, reszta mogła iść się bujać.
-Robertito! - zapiał młody Vazquez i usiadł obok.
-Spierdalaj, kmiocie, bo powietrze mi zanieczyszczasz - powiedział w swoim stylu. Był wredny, chamski i opryskliwy. Obcowanie z nim nie raz bywało trudne, ale geniusz piłkarski na boisku i niesamowity instynkt strzelecki, wynagradzały współtowarzyszom jego zachowanie.
-Co masz? - Sebastian był nie zrażony. Chodzili razem do szkoły, grają tyle lat w klubie, poza tym młody Vazquez miał niezłomny charakter. Nic nie było w stanie go zniechęcić, gdy miał cel lub gdy kogoś lubił, a Roberto lubił.
-Jak twoja siostra puszcza się z barcelońskim dziwkarzem - odparował.
-Jean kogoś ma?! - wytrzeszczył oczy.
-Nie ta siostra - sapnął.
-Rema?! - wyrwał mu gazetę. - Przecież nie ma miesiąca odkąd się rozstaliście...
-No co ty, Vazquez? - warknął i wstał. - Terel! - krzyknął do jednego z bramkarzy. - Nie chcesz poćwiczyć karnych?
-Chcę! - zerwał się i poszli na boisko.
Sebastian podszedł do okna i po chwili mógł obserwować z jaką precyzją Roberto pogrąża kolegę. Zazdrościł mu tego zaparcia i woli. Młody Gonzalez trenował kiedy mógł, postawił sobie za cel bycie najlepszym. Miał osiemnaście lat i był podstawowym graczem pierwszego zespołu. Zapłacił za to ogromną cenę: zero dzieciństwa, sportowa szkoła, ciągłe trenowanie... A mimo to znalazł dziewczynę, zakochał się... Jednak pęd do bycia najlepszym zabił związek, a dziewczyna śmiga teraz po Barcelonie z byłym u boku.
Sebastian nie mógł tego przeżyć. Uwielbiał Roberto i cieszył się, gdy półtora roku temu Rema zakomunikowała, że z nim chodzi. To trochę jakby sam chodził z prawie najlepszym piłkarzem na świecie! Roberto Gonzalez Alonso, wnuk Raula i Xabiego Alonso, syn Hectora Gonzaleza i Any Alonso, miał zostać jego szwagrem! Miał, bo niestety Remie puścił nerwy i stwierdziła, że ma dość... Miał nadzieję, że szybko opanują sytuację, bo jak na typowych Hiszpanów przystało związek tej dwójki był dosyć wybuchowy. Tylko, że teraz Remie odbiło, a Jean zamiast coś zrobić to pewnie cieszy się jak debil i robi kolejny album z wycinkami z gazet!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No to teraz tajemnica się wydała:)a tekst Alexa, ze nie ma nowej miłości tylko ciąglę tą sama od lat... super:)
OdpowiedzUsuńAlex jest słodki :) I mam nadzieję, że Sebastian nie popsuje niczego pomiędzy Remą i Alexem ;)
OdpowiedzUsuń