2. W tej chwili liczy się dla mnie tylko Real Madryt!
Następnego dnia poszłam na trening Barcelony. Nie byłam zachwycona, ale potraktowałam to jak każdy inny obowiązek. Od małego byłam uczona, że słowa przełożonego (tzn. trenera) mam traktować jak rozkaz. Wykonać i bez dyskusji.
Miałam tak dobre serduszko, że nawet nie budziłam Jean z Danim i poszłam sama.
Usiadłam na trybunach i wyjęłam swój notesik.
Trening się zaczął, a ja odpłynęłam w mój świat, piłkę nożną.
-Cześć, piękna - usłyszałam przy uchu i podskoczyłam wystraszona. Obok mnie siedział uśmiechnięty Alex Ramirez, już umyty po treningu. Faktycznie, przestali ćwiczyć jakiś czas temu, ale ja musiałam poprawić moje gryzmoły.
-Cześć - mruknęłam i zerknęłam na niego. - Czego się tak szczerzysz?
-Bo tu jesteś. Dwa lata czekałem aż znowu postawisz swoją śliczną stópkę na katalońskiej ziemi - pogłaskał mnie po ręku. - Stęskniłem się - powiedział szczerze.
-Tęsknić to powinieneś do swojej dziewczyny - warknęłam i wstałam.
-Ines się nie liczy - stanął przede mną. - No, proszę - prychnął. - Zapraszam na pyszną kawę - uśmiechnął się szelmowsko.
-Z czekoladą? - uniosłam jeden kącik ust.
-Naturalnie - pokiwał głową.
Udaliśmy się do pobliskiej kawiarni i zajęliśmy stolik w głębi lokalu.
Alex złożył zamówienie i po chwili przed moim nosem pojawiła się aromatyczna kawa.
-Co słychać? - spytał i rozsiadł się wygodnie w fotelu.
-Jakoś leci, a u ciebie? - uśmiechnęłam się.
-Słuchaj, nie uwierzysz! - pochylił się do mnie i położył mi dłoń na kolanie. Zaciekawiona przysunęłam się do niego bliżej. - Mam dziewczynę - wyszeptał, a ja się roześmiałam.
-Myślałam, że to coś poważnego! - uderzyłam go delikatnie w ramię.
-Ja nie - pokręcił głową, a oczy nadal lśniły mu szelmowsko. - Od początku traktuję to jak... - urwał i szukał odpowiednich słów.
-Jak przyjemność? A bez niby chodzenia nie chciała zdjąć majtek? - spytałam ze słodkim uśmiechem na ustach.
-Za dużo czasu spędzasz z Negro, ale tak - pokiwał głową. - Mam... - znowu urwał. - Nie będę się tu wywnętrzniał.
-Tak, Alex. Daruj mi szczegóły - odruchowo pogłaskałam go po policzku.
-A twoje związki? - zainteresował się.
-Od wielu lat ten sam: Real - uśmiechnęłam się.
-Trenowanie czy granie? - wyciągnął przed siebie obie dłonie jakby były wagą. Spojrzałam mu uważnie w oczy. - Trenowanie - szepnął i pochylił się do mnie. Nasze nosy dzieliły dosłownie centymetry. - Zawsze chciałaś dyrygować innymi, a nie być tą którą się dyryguje.
-Geny - wzruszyłam ramionami.
-Znam cię, Rema - pogłaskał mnie po policzku. - Czekałaś na mnie?
-Ty na mnie? - szepnęłam i nie odrywałam wzroku od jego hipnotycznych oczu.
-Czekam cały czas. A to, że nie w samotności... - uśmiechnął się łobuzersko. - Czekam - spoważniał.
-Będę tu dwa tygodnie - położyłam dłonie na jego torsie. - Dwa...
-Wchodzę - pokiwał głową. - To czas dla mnie - musnął delikatnie moje wargi. - Zgoda?
-Zgoda - uśmiechnęłam się. - Muszę wysłać raport - zerknęłam na zegarek.
-Wieczorem? Przyjadę po ciebie - uśmiechnął się czarująco.
-Będę czekać - podałam mu wizytówkę hotelu i wstałam. - I wiesz - pochyliłam się nad nim. - Czekałam - szepnęłam mu na ucho.
Stałam przed lustrem w samej bieliźnie i kompletnie nie miałam pomysłu w co mam się ubrać.
-To jest Ramirez - odezwał się leżący na łóżku i oglądający jakoś kreskówkę Dani. - Musisz być gotowa na wszystko.
-Dokładnie - pokiwała głową stojąca obok mnie Jean. - Kobieco, z klasą, ale zachowawczo.
-Najlepiej zwiewnie. Będzie eterycznie - podsunął Villa.
-Dobry jest - pochwaliła Jean. - Masz - rzuciła we mnie jakoś sukieneczką. - A to na wszelki wypadek - podała mi jeansową kurtkę.
W tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi, a Dani zanim pomyślał to krzyknął.
-Wejść!
Więc drzwi się otworzyły, a do środka wkroczył Alex.
-No, żesz! - zasłoniłam się sukienką, ale spóźniłam się o ułamki sekund.
-Dzięki, Villa - wyszczerzył się. - Teraz wiem, że urosła tam gdzie potrzeba.
-Odwróć się! - zażądałam.
-Jak chcesz - wzruszył ramionami. - Ale już to widziałem - stanął do mnie plecami. Szybko założyłam sukienkę i kurtkę.
-Gotowa - wsunęłam na nogi sandałki i podeszłam do niego.
-Ślicznie - pogłaskał mnie po policzku. - Ale jedziemy motorem - dodał z szelmowskim błyskiem w oku.
-Babcia mnie zabije - szepnęłam i zamarłam. Czułam na sobie wystraszony wzrok Jean i czujny Daniego. Powinnam się wycofać, przecież motor właśnie przekreślił wszystkie piłkarskie marzenia babci Rezy!
-Chcesz być trenerem a nie piłkarzem. Zaufaj mi, mała - objął mnie ramieniem w pasie.
-Kocham was - powiedziałam głośno. - Reszcie też to powiedzcie - dodałam, a Alex się roześmiał.
-Cześć - wyszliśmy na korytarz i skierowaliśmy się przed hotel. Stał tam cudowny, czarny motor.
-Zginiemy - jęknęłam.
-Pewnie cię rozczaruję, ale nie - uśmiechnął się i przygarnął mnie do siebie. - Zrobisz coś dla mnie? - szepnął.
-Co? - mruknęłam.
-Hm... - zamyślił się i wpił w moje usta. Zachłannie oddawałam każdy pocałunek. Pod palcami czułam skórzaną kurtkę, a pod nią twarde niczym stal, mięśnie. Te, które dawały mi tyle poczucia bezpieczeństwa... To o Alexie marzyłam od dwóch lat praktycznie bez przerwy. Miałam jednak na tyle siły, że oparłam się pokusie, żeby wsiąść do samolotu i zjawić się w Barcelonie. Broniłam się bardzo skutecznie, ale coś czuję, że te dwa tygodnie, moja tama pęknie i nic z niej nie zostanie.
-Czemu nie mieszkasz z Ines? - odsunęłam go od siebie.
-Bo nie mam ochoty tłumaczyć się non stop osobie, która niewiele dla mnie znaczy - wzruszył ramionami. - Moja prośba - wyjął mi torby chustkę i zawiązał na oczach. - Wsiadaj - pomógł mi się usadowić na motorze i ruszył.
-Kłamiesz - przytuliłam się do jego pleców. - Nie można być z kimś tylko dla przyjemności łóżkowych. Jakbyś chciał seksu to poszedłbyś na dziwki, albo na jakąś imprezę i tam coś wyrwał. Kłamiesz, Ramirez.
-Może trochę - zgodził się łaskawie i po kilku minutach jazdy zatrzymał motocykl na jakimś podjeździe. Pomógł mi zejść, wziął mnie na ręce i gdzieś niósł. - Nie podglądaj, bo będę brutalny - posadził mnie na czymś miękkim. - Już - zabrał mi z oczu chustkę.
Zaciekawiona rozejrzałam się wokoło.
-Boże - szepnęłam wystraszona. Znajdowaliśmy się na tarasie domu jego dziadka w Badalonie. Roztaczał się z niego przepiękny widok na morze.
-Spokojnie - roześmiał się i położył obok na materacu. - Nikogo nie ma w domu i nie będzie przez najbliższy tydzień - uśmiechnął się radośnie. - Tydzień - przejechał dłonią po moim nagim udzie.
-Wróć lepiej do Ines - przysunęłam się do niego i pozwoliłam by całował mnie po szyi.
-Była ważna i może sprawiłaby, że przestałbym o tobie myśleć, ale - spojrzał mi w oczy. - Nie zdążyła - pocałował mnie w usta. Wsunęłam dłonie w jego włosy i odleciałam.
-Ramirez, nie bądź taki szybki - odepchnęłam jego rękę, która błądziła w pobliżu moich majtek.
-Kazałaś czekać dwa lata, a teraz nie pozwalasz? - wyszeptał w moją szyję.
-Jeśli zechcę będziesz czekać znacznie dłużej! - warknęłam i wstałam. Zdjęłam buty i na bosaka poszłam na plażę. Usiadłam na piasku i westchnęłam ciężko.
-Rema! - sapnął i usiadł obok. - Przepraszam - objął mnie ramieniem i pocałował w policzek. - Odbija mi, bo strasznie się cieszę, że znowu cię mam - szepnął mi do ucha.
-Chłoptasia do łóżka znajduję sobie z taką samą łatwością jak wykonuje jedenastki - syknęłam. - Od ciebie chcę czegoś więcej - dodałam znacznie łagodniej.
-Wiem - uśmiechnął się. - Wiem, mała.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hm.. Dobrze, że ta dwójka się do siebie ponownie zbliżyła, ale wyczuwam tu jakieś kłopoty. Sama nie wiem czemu :p
OdpowiedzUsuńdobrze się zaczyna
OdpowiedzUsuńZaczyna robić się ciekawie, szkoda mi Ines, ale Alex lepiej pasuję do Remy:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy coś z tego wyjdzie :D Może te dwa tygodnie sprawią, że wrócą do siebie na stałe? ;)
OdpowiedzUsuńZaczyna się coś dziać między nimi. Zastanawia mnie co z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuń